Historia Słupiec

Historia Słupiec

 

Wieś Słupce wchodziła w skład parafii bialskiej w 1520 r., gdy miasto Biała stała się własnością biskupów chełmskich. W 1579 wieś Słupce Tomaszek składała się z 3/4 łana ziemi (a więc z ok 14ha) i zamieszkiwał w nich jeden rzemieślnik. W dokumentach kościelnych z XVII stulecia, występuje nazwa Szwejki Słupce w 1635r.

W księgach parafialnych wymieniają szlacheckich mieszkańców Słupiec z 1724r Mikołaja Bielskiego i Petronelę z Bielanowskich. Byli oni administratorami dworu (więc był dwór w słupcach). Chrzcili wówczas syna Stanisława, a chrzestnym był ks. Tomasz Paradowski – proboszcz Babski.

W tym samym roku Teresa Lutoborska podaje do chrztu dziecko ze słupiec, prawdopodobnie włościańskie, gdyż nie są podane dane rodziców.

Nazwa Słupice wzięła się od nazw rodzin Słupeccy, herbu Rawicz, GN. Rodowe. Świejki-Słupce Tomaski.

W 1827r Słupce zamieszkiwało 89 osób, było 12 domów. Pod koniec XIX w. Było już 148 mieszkańców w 22 domach. Wieś była zamieszkiwana przez włościan, którzy uprawiali w sumie 212 ha ziemi.

(Opracowano na podstawie  przekazów mieszkańców)

Wieś Słupce została założona na podstawie ukazów wydanych przez Cara Rosji. Chłopi w zamian musieli dwa razy do roku płacić podatek ziemny, a oprócz tego 1/10 część swych plonów przeznaczyć na kościół.
Każdy z mieszkańców dostał po 15 mórg ziemi i niecałe dwie morgi lasu (500 prętów).
Pierwsi mieszkańcy zaczęli budować swoje domy przy drodze polnej, a raczej ścieżce. Osada mieściła się na dzisiejszym gościńcu. Z powodu braku wody (nie było studni kręgowych, tylko drewniane lub z kamienia, do tak zwanych żurawi, na płytką głębokość) kolejni mieszkańcy budowali domy, na miejscu dzisiejszych gospodarstw, gdzie było płytko do wody.

Pierwsze budynki były ziemiankami kopanymi w ziemi, choć stawiano także glinianki. Glinę wydobywano z ziemi, na ich miejscu dzisiaj są stawy. Również las posłużył do budowy pierwszych budynków gospodarczych, jak i domów. Dachy były kryte strzechą, co przyczyniało się do licznych pożarów.

Wieś na początku liczyła 33 gospodarstwa. W każdym z nich mieszkało po kilkanaście osób (minimum pięć). Każdemu z domowników rodzice ofiarowywali kawałek ziemi, przez co gospodarstwa zaczęły się rozdrabniać.
Mieszkańcy żyli przeważnie z uprawy roli, jak też robót w dworach. Pomagali sobie nawzajem przy różnych pracach polowych oraz gospodarczych. Ówcześni mieszkańcy byli ludźmi ubogimi. Brakowało podstawowych narzędzi polowych, nie mówiąc już o koniach. Za jeden dzień wypożyczenia konia, trzeba było odpracować trzy dni.
Do uprawy roli. były wykorzystywane także woły.
Ludzie zajmowali się rzemieślnictwem, robili buty (drewniaki), zwłaszcza na zimę, bo od wiosny do jesieni chodzili boso. Szyli ubrania z wełny owczej i skór zwierzęcych. Piekli chleb, który był bardzo drogi (za 150 kg chleba można było kupić konia) i niezwykle ceniony. W niektórych domach chowano go przed dziećmi w podsufitkach.

Na wsi znajdowała się karczma, gdzie ludzie po wyczerpującym dniu opijali smutki i czekali następnego dnia. Zdarzały się przypadki, że jadąc do chrztu zapominali zabrać dziecka z karczmy. Chłopi ukradkiem wychodzili z domów – niby do sąsiada – a zachodzili do karczmarza. Żony poszukując swych mężów w karczmie, również bawiły się śpiewając i pijąc z chłopami do białego rana. W Słupcach była też olejarnia, w której zaopatrywali się w olej mieszkańcy wsi i pobliskiego miasta Białej. Wypalano również garnki z gliny, w piecu do tego przystosowanym. W miejscu, gdzie znajdował się piec, jest staw należący do p. Niewoli.
Do wsi dochodziła kolej wąskotorowa ciągnięta przez dwa konie, którą w 1914 r. zbudowali żołnierze do zaopatrywania w amunicję i prowiant. Okopy były przeciągnięte wzdłuż pól, po stronie południowej. Ciągnęły się w poprzek wsi, aż do Szwejek Dużych. Było też ukryte działo w ziemi, którego ślady są widoczne do dziś dnia.
Różne sprzęty wojenne z I i II wojny światowej, jak i resztki po dawnej kulturze, odkrywa się do dziś dnia uprawiając pola.
Znaleziono m.in. duży kamień młyński koło rowu na łąkach, należących do Janusza Piotrkowskiego. Świadczyć to może, że kiedyś znajdował się tam młyn. Na granicy działek Krzysztofa Włodarskiego i Piotra Piotrkowskiego, znajdowała się grobla, która ciągnęła się aż za rów. Druga taka sama znajdowała się na działkach Pawła Stachlewskiego i Zdzisława Frąca. Prawdopodobnie służyły one do spiętrzania wody.
Mieszkańcy bardzo poważnie przestrzegali tradycji. Każde święta kościelne, były dniem wolnym od pracy. Mieszkańcy obowiązkowo uczestniczyli wtedy w mszy świętej. Po mszy ludzie spotykali się ze sobą. Rozmawiano, plotkowano i radzono o swoich planach, wypasając bydło na łąkach.

Postawiono krzyż drewniany, obok którego zawsze żegnano zmarłych, swoich bliskich z wioski, odprowadzając ich na cmentarz w Białej Rawskiej. Niestety krzyż ten został spalony przez żołnierzy Radzieckich w kuchni polowej.
Postawiono nowy krzyż drewniany, ale nie na wsi tylko przy najkrótszej drodze prowadzącej do kościoła.

Nieznane są losy postawienia kapliczki na gościńcu. Nie wiadomo kto ją budował, ani kto był ofiarodawcą. Wiadomo jedynie, że powstała w 1909 r. i jest podobna do kapliczki w Zofiowie, znajdującej się przy tej samej drodze (gościńcu). Być może budowała ją ta sama osoba.

W natłoku pracy, jaką wykonywali nasi dziadowie kosząc zboże kosami lub kopiąc kartofle motyką i tak mieli czas na rozrywkę, czy zabawę. Nie było telewizji, ani radia, wiec grano w karty lub szach (damkę). Młodzież urządzała różne gry, na przykład w palanta, lub zbijanego.
Mając dużo wolnego czasu, niektórzy zwłaszcza nocami robili różne figle, np.: rozebrali wóz na części i wnieśli na dach ponownie go tam składając. Gospodarz następnego dnia szukał wozu, który był na jego chacie. Były różne sytuacje i różne wygłupy, ale nikt nikogo nie skarżył do sądu, ani się nie gniewał.

W 1947 r. spłonęła większa część wsi. Nikt nie wie, z kąt się wziął ogień. Były dwie wersje przyczyn tego zdarzenia. Pierwsza, że jedna z gospodyń wrzuciła but gumowy do pieca i iskry wylatując z komina zapaliła poszycie słomianego dachu. Druga wersja mówi, że jeden z gospodarzy zwiózł mokre siano i zostawił wbite w nie widły. Temperatura mokrego siana wzrosła, a żelazne widły posłużyły jako zapłon, dając iskrę. Słupce paliły się aż trzy dni. Po każdym ugaszeniu ognia, pokazywał się następny.
Zdarzenie to przyczyniło się do założenia w Słupcach jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej.
W tym rejonie nie było i nie ma do dnia dzisiejszego żadnej innej jednostki straży pożarnej.

Staż została założona w 1948 r. przez Stanisława Niewolę, Piotra Idzikowskiego, Stanisława Zawadzkiego i Stanisława Kieszka, który został jej pierwszym Naczelnikiem.
Sprzęt do straży dostarczono z Powiatowej Straży Pożarnej z Rawy Mazowieckiej. Była to pompa sikawkowa ręczna, która była przechowywana w większości u Stanisława Zawadzkiego.

Do drugiego składu zarządu weszli: naczelnik Stanisław Wójcik, prezes Stanisław Zawadzki, skarbnik Zenon Rochmiński, sekretarz Kazimierz Gołota, i jako gospodarz Marian Kornacki.
Zarząd zaczął składać materiał na budowę remizy. Najwięcej wkładu i poświecenia włożył w to Stanisław Zawadzki. Nawet podczas żniw, gdy brakowało jakiegoś materiału, rzucał kosę i załatwiał sprawy związane ze strażą.
W tym celu były organizowane spektakle artystyczne z udziałem mieszkańców, z których pieniądze przeznaczane były na zakup materiałów.

Każdy mieszkaniec Słupiec, bez wyjątku – tak kobiety, jak i mężczyźni – ma wkład w budowę. Prace były wykonywane w czynie społecznym. Jedynie robotnicy najemni mieli normalnie płatną dniówkę. Budowę rozpoczęto w 1958r

Do trzeciego składu zarządu zostali wybrani: Zdzisław Burzyński jako Naczelnik, Stanisław Zawadzki jako Prezes, Zenon Rochmiński – Skarbnik, Marian Kornacki – Gospodarz, Kazimierz Gołota – Sekretarz.
Taki skład zarządu utrzymywał się przez ponad 17 lat.

Dokończono budowę remizy, z salą zebrań oraz garażem. OSP dostała nowy sprzęt – pompę MP400, która służyła przez 5 lat i miała duże zasługi przy gaszeniu pożarów, zwłaszcza w Szwejkach Dużych.
W późniejszym czasie Straż w Słupcach dostała nową pompę – MP8, która służy po dziś dzień.
Jako jedna z jednostek bez samochodu, OSP w Słupcach, jadąc w dwa konie najkrótszą drogą (często przez pola), docierała jako pierwsza na miejsce pożarów, ratując dobytek ludzki.
Podczas pożaru w Szwejkach Dużych, OSP Słupce – jadąc polami – dojechała jako druga jednostka na miejsce. Natychmiast zaopatrzyła się w wodę z pobliskiego rowu i natarła na ogień, gasząc prądem krzyżowym budynek gospodarczy.
OSP Sadkowice i Biała Rawska nie miały na tyle zapasu wody, aby ugasić ogień.
Czyn strażaków ze Słupiec był opisany w prasie.
W nagrodę za strategiczne działanie całego oddziału, OSP Słupce dostała honorowy dyplom i pompę spalinową od PSP z Rawy Mazowieckiej.

W sali zebrań OSP odbywały się różne zabawy i loterie fantowe. W nagrodę za czynne działanie jednostki, powiat podarował jednostce nowy telewizor, który był pierwszym telewizorem na kilkanaście wsi.
Na film „Chłopi” ludzie przyjeżdżali wozami, z oddalonych o kilka kilometrów wiosek.

OSP Słupce, pod kierownictwem naczelnika Zdzisława Burzyńskiego, jako pierwsza wprowadziła Straż do Kościoła, pełniąc wartę przy grobie Pana Jezusa.
Straż i mieszkańcy Słupiec, otrzymali od ówczesnego proboszcza w podzięce, Święty obraz Matki Boskiej, który był witany w każdym gospodarstwie.
Każdego dnia, w miejscu gdzie znajdował się obraz, były spotkania na modlitwę, śpiewano pieśni i psalmy. Gdy obraz przeszedł przez wszystkich mieszkańców, również staż przyjęła obraz do remizy. Odbyła się tam msza oraz spowiedź. Ostatniego dnia, cała wieś była oświetlona lampkami, strażacy nieśli obraz, a mieszkańcy w pochodzie nieśli świecę. Ludzie z sąsiednich wiosek patrzyli z podziwem, jak można uroczyście przyjąć święty obraz.

Od 1986r do zarządu weszli: Ryszard Kalisz jako Prezes, Władysław Natowski – Naczelnik, Janusz Piotrkowski – Skarbnik, Marian Kornacki – Gospodarz. Także ten Zarząd organizował różne dyskoteki, zabawy i „fantówki”.
Coraz trudniej jednak udawało się zorganizować jakąś imprezę. Pozostały tylko zawody sportowo – pożarnicze. Mieszkańcy zaczęli się starzeć, a młodzieży było mało. Do tego wypadek Prezesa, a w niedługim czasie i Naczelnika spowodowały, że OSP upadło.

Przez ponad 15 lat nie uczestniczono w żadnych uroczystościach ani w zawodach strażackich.

Z pomocą w odrodzeniu się straży, przyszły władze gminy Biała Rawska.
Burmistrz Bogdan Pietrzak obiecał wyposażyć jednostkę w sprzęt, a także pomóc w odbudowie remizy wraz z garażem.
Mówił do mieszkańców: „Nawet zebrania nie macie gdzie zrobić, a macie naprawdę fajną salę”.
Zarząd zaczął planować odbudowę remizy. Wszyscy mieszkańcy wsi, bez wahania, odprowadzili składkę na remont Sali. Znalazło się kilku sponsorów, którzy wymienili wszystkie okna i drzwi, wymieniono pokrycie dachowe ,a także zakupili stoliki. Wyremontowano salę, zrobiono toaletę z umywalką i kuchnię.

Pierwszy raz – od ponad 15 lat – w 2009 r., OSP Słupce wzięła udział w zawodach sportowo – pożarniczych, gdzie uzyskała 6 miejsce na 13 jednostek.

W Słupcach znajdowało się również kółko rolnicze, które w 1960 r. zostało odgórnie zaplanowane przez ówczesny rząd. Miało pomóc mieszkańcom w uprawie roli. W rzeczywistości było ono planowane jako wspólnota majątkowa (na wzór kołchozu). Władze kółka zaplanowały i postawiły garaż. Maszyny, jakie znajdowały się na wyposażeniu to: Ciągniki Ursus 25, Ursus 28, i Ursus 4011, a także kultywator, brony, pług, kopaczka do kartofli, snopowiązałka, maszyna do młocki szerokomłotna wraz z silnikiem spalinowym S, i dwie przyczepy 3 tonowe. Znajdowała się również prasa wysokiego zgniotu, podczepiana do maszyny do młócenia, lecz nikt z niej nie korzystał

Nad całością miało nadzór kółko w Białej Rawskiej. Do zarządu nie było chętnych. Również rzadko kto korzystał z usług. Przeważnie zapisywały się małe gospodarstwa, natomiast większe nawet nie chciały słyszeć o zapisie, ze strachu przed zabraniem im ziemi na wspólnotę.
Kółko nie miało żadnego dochodu, prace były wykonywane przeważnie wiosną i jesienią.
Często zdarzało się, że rolnicy nie płacili za usługę z braku pieniędzy lub płacono z dużym opóźnieniem. To przyczyniło się do upadku Kółka Rolniczego w Słupcach.
Cały sprzęt w latach 70 XX wieku, przejęło kółko w Białej Rawskiej.
Natomiast dobrym efektem z istnienia kółka, było wykorzystanie traktorów i przyczep do utwardzania drogi prowadzącej przez wieś. Załadunek i rozładunek żwiru był wykonywany ręcznie. Prace przy drodze trwały kilkanaście dni, zwłaszcza w sobotę i niedziele, z powodu braku czasu u mieszkańców. Znów każdy mieszkaniec Słupiec, bez wyjątku, pracował w czynie społecznym przy budowie drogi.

W 2008 r. gmina zaplanowała budowę kilku studni głębinowych, gdzie nasza wieś szybko złożyła wniosek i wykorzystała okazję. Wykopano ogólną studnię. Ziemię pod jej budowę (3 ary), ofiarował Władysław Natowski.
Mieszkańcy zdobyli również pierwsze miejsce w konkursie na najczystszą wieś. Z części wygranej zakupiono beczkę 50 tys. litrów. Na materiał do postawienia beczki, trzeba było zebrać pieniądze od mieszkańców. I znowu mieszkańcy hojnie i bez wahania odprowadzili składkę, w wysokości po 500 zł. Także praca związana z wyczyszczeniem beczki, jej pomalowaniem, spawaniem, zalaniem fundamentów i postawieniem murów, jak też wykonaniem dojazdu, były wykonane w czynie społecznym.

Ofiarność i czyny społeczne mieszkańców wsi łączą starych i młodych, kobiety oraz mężczyzn

Słupce trzeba nazwać wsią cudów, bo rzadko się zdarza druga taka wioska, gdzie ludzie z poświęceniem robią coś nie tylko dla siebie, ale również dla innych mieszkańców i przyszłych pokoleń.

W opracowaniu Historii Słupiec pomogli rodowici mieszkańcy wsi.

 

Ludziom na pożytek